niedziela, 22 listopada 2015

Bo mój hejnał krakowskim nie będzie.

W momencie, gdy  większość polecanych seriali to dla Ciebie już dawno zapomniana przeszłość, a na "przeczekanie" nie ma nawet jednego, najmniej sensownego, zdajesz sobie sprawę, że kolejny weekend minął pod znakiem koca i nicnierobienia. Za oknem szaro, mokro, buty dalej nie kupione, więc w taką pogodę nie uśmiecha się gdzieś wychodzić, nie uśmiecha się wychodzić nawet gdziekolwiek. W ten właśnie sposób człowiek młody, mieszkający w mieście z wieloma możliwościami , wegetuje. Pojawia się pytanie : lubię czy muszę? Wolę nie odpowiadać. Bo tak wygodniej, bo tak bardziej nieświadomie, bo przecież nie problem jest się samemu okłamywać.


Dlaczego tu jestem? Dlaczego tu piszę? Dlaczego hejnał? Hejnał, a do tego (nie) krakowski ?Odpowiedzi na większość tych pytań nie znam, a może po prostu nie chcę na nie odpowiadać.Wiem jednak dlaczego hejnał nie jest krakowski. Bo ja rodzimym mieszkańcem Krakowa nie jestem. Czy jestem Krakowiakiem, Krakusem czy należę do jakiejś innej szufladki z kolejnym wyrazem potwierdzającym wielkie zdolności polskiego słowotwórstwa? Nie wiem.Wiem tylko, że na tym świecie nie mam swojego miejsca, więc chociaż zagarnę dla siebie małą, malutką cząsteczkę Internetu. Będzie ona moja, o mnie, albo i nie o mnie, o tym co mnie otacza, ciekawi, nudzi, deprawuje, zniekształca, ale i kształtuje, mobilizuje i zniechęca, inspiruje i śmieszy, o rzeczach wielkich i kompletnie nieistotnych błahostkach, może o kawie, albo o artykule, który przypadkiem nią zalałam, o nauce i (nie)wierze , o moich wątpliwościach i wielkich marzeniach, trochę o ludziach, o naszych sercach.